Bilety autobusowe – mała historia biletów w komunikacji miejskiej

Bilety autobusowe w komunikacji miejskiej mają ciekawą historię. Pojawiły się niemalże równocześnie z powstaniem autobusów do przewozu grupy pasażerów. Aby komunikacja mogła pokryć koszty i dodatkowo zarobić, wprowadzono opłaty za przejazd. Musiano zatem zorganizować osobę, która by tego pilnowała.

Czy Bilety autobusowe były zawsze?

Zanim wprowadzono karteczki uprawniające do przejazdu autobusami, w każdym takim pojeździe jeździł wraz z kierowcą konduktor. Miał on ze sobą sakiewkę zawieszoną na ramieniu i każdy wsiadający do autobusu pasażer uiszczał odpowiednią kwotę pieniędzy.

Po zapłaceniu konduktorowi należnej kwoty pasażer mógł jechać do swego przystanku. Z czasem konduktor zaczął w zamian za należność wręczać pasażerom papierowe bilety potwierdzające ich legalny przejazd. Gdy komunikacja miejska i międzymiastowa zwiększała się, a osób podróżujących przybywało, należało usprawnić opłaty za przejazd.

Bilety w autobusach miejskich – system pierwotny w latach 70.

Po dużych miastach coraz więcej jeździło miejskich autobusów, zawożących pracowników do fabryk. Konduktor wydający bilety lub je sprawdzający przy każdym kursie stał się mało wydajny. Wprowadzono zatem system kontroli biletów w sposób sporadyczny, a sprzedażą biletów zajęły się automaty.

Automaty biletowe były umieszczone wewnątrz autobusu. Znajdowały się na początku, pośrodku i na końcu pojazdu (tak jak obecnie kasowniki). Każdy, kto miał monety, wrzucał odliczoną kwotę do biletomatu, po czym pociągał za rączkę. Z wylotu wysuwał się bilet, którego należało oderwać ręcznie.

Biletu z automatu nie trzeba było dodatkowo kasować, wystarczyło jego posiadanie. Kupowanie w taki sposób biletów z czasem okazało się mało precyzyjne i wielu pasażerów nie nadążało biletu kupić. W ten sposób pasażer przejechał całą trasę za darmo, co było nierentowne dla komunikacji miejskiej.

Pierwsze kasowniki biletów autobusowych

Biletomaty zastąpiono kasownikami, a sprzedaż biletów zlecono punktom RUCH. Kasownikami biletów autobusowych były dziurkacze, które dziurawiły w kilku miejscach wsunięty do nich papierowy bilet. Po nich pojawiły się kasowniki z tuszem.

Kasowniki drukujące na biletach datę, godzinę i umowne cyfry przetrwały do dziś. Te pierwsze przybijały stempel za pomocą pociągnięcia ręcznej dźwigni, natomiast obecne kasowniki odciskają cyfry na bilecie za pomocą fotokomórki. Pojawiły się również automaty sczytujące karty bankomatowe, które ściągają należność za przejazd bezpośrednio z banku pasażera.